| Tło jasne |
|
SIRKAH
( powrót do fragmentów ) Hargar miał się spotkać z Elnis zaraz po zakończeniu rozmów z szergami Traka (tropicielce tym razem nie udało się uniknąć uczestnictwa w pertraktacjach). Hargarowi nie chciało się iść długim wewnętrznym korytarzem. Postanowił wyjść na mur okalający zamek i zejść schodami w dół, bezpośrednio na zamkowy dziedziniec. Właśnie miał wejść na mury, gdy w wąskim przejściu z kimś się zderzył. Istotę odrzuciło do tyłu. Byłaby upadła, gdyby Hargar nie złapał jej w ostatniej chwili. Zaklął pod nosem. Powinien wcześniej usłyszeć, że ktoś ku niemu idzie. - Jestem głuchy - warknął i zamilkł. Patrzyły na niego wystraszone oczy, niebieskie jak toń górskiego jeziora. Hargar zupełnie nieświadomie przycisnął istotę do siebie, a gdy to już zrobił, wcale nie chciał puścić. Z uczuciem przyjemności wchłaniał jej strach i przerażenie. Tak Zielonooka, pomyślał, są na tym świcie przyjemniejsze rzeczy niż ziemia uciekająca w szalonym pędzie spod końskich kopyt. Stworzenie drżało mu w ramionach jak jesienny liść na wietrze, którego jednak wicher nie mógł zerwać. Hargar trzymał go zbyt mocno. Szerg wciągnął w nozdrza zapach istoty. Gdy zanurzył rękę w jasnych włosach, przełamała uczucie strachu i zażądała zdecydowanym głosem: - Puść mnie! Szerg otrząsnął się. Puścił. Odskoczyła od niego. Stali naprzeciw siebie, dzieliło ich zaledwie kilka kroków. Istota była tego samego wzrostu co Zielonooka, była jednak młodsza, dużo młodsza. Miała bladą skórę, wyblakłe oczy i na pewno NIEZAPADNIĘTĄ klatkę piersiową. I również na pewno marne zęby (bo nic nie wystawało spod warg). Tylko dlaczego to teraz mi nie przeszkadza? - pomyślał, patrząc na smukłą sylwetkę, której kształty podkreślał ubiór, jaki istota miała na sobie. Ubiór, którego nigdy na Zielonookiej nie widział. Jak im, tym słabym istotom, nie plączą się w czymś takim nogi? - Hargar się zastanawiał. Ale za to od pasa w górę jest całkiem nieźle. Widać, jak słabe istoty są zbudowane i prawie nic nie mają wokół szyi i na ramionach. Mogę zobaczyć te ciekawe kształty, które mają z przodu, przynajmniej ich górną część i zarysy. Tylko szarpnę i nic już istoty nie będzie zakrywać, tak ten ubiór jest zwiewny. Istota jeszcze chwilę patrzyła na niego. Widać było, że zastanawia się, czy zaryzykować i minąć szerga, który stał jej na drodze. Nie zaryzykowała. Odwróciła się na pięcie i zawróciła. Hargar ruszył w tym samym kierunku (nie po to by za nią pójść, on szedł w tę stronę). Nie szedł długo, znowu się zatrzymał. Słaba istota dołączyła do innych słabych istot. Musiały widzieć nas z daleka, pomyślał Hargar. Gdy je mijał, jeszcze raz popatrzył na słabą istotę, którą jeszcze przed chwilą trzymał w ramionach. Jasnowłose stworzenie zrobiło się całe czerwone na twarzy, a wtedy inne istoty zaczęły się śmiać. Nie podobał mu się ten śmiech. Był drwiący i drwił nie tylko z niego. One się śmiały z tej, która była cała pąsowa na twarzy. Szerg istoty minął, ale zaraz potem omal znowu się nie zatrzymał. Słabe istoty mówiły o nim! Zwolnił (one nie wiedziały, że miał dobry słuch i słyszał każde ich słowo). - Sirkah, masz adoratora - istoty chichotały. - Widziałyście, jak ją chwycił? - mówiły jedna przez drugą. - Ma chłop refleks. - Jaki chłop? Nie widzicie, że to Szerglvar? - Oni nie mają nic w spodniach! - Czego się po nich spodziewać? Oni nawet spodni nie noszą. - Myślałby kto! Dziewice! - to mówiła Sirkah. - A tak dobrze wiedzą, co samce noszą w spodniach. - Samce? No to właśnie ci się trafił samiec. I to jak dorodny! Wyobrażacie sobie, jaki byłby pożytek z takiego Szerglvar, gdyby się koło niego zakręcić. Co Sirkah? Korzystaj z życia póki możesz, później wydadzą cię za starego zgreda i tyle będziesz widzieć porządnego... - Zamknij się, Soraja! - Co, zamknij się?! A nie mówię prawdy? Staruch będzie tym bardziej pilnować twojej cnoty, im bardziej już nie będzie mógł. - Co ty mówisz, Soraja?! Jej nie zgred pisany, tylko Falkir. - Uff! Falkir! To przepraszam. Ten na pewno ma w spodniach i to całkiem dużego. - A skąd ty Soraja o tym wiesz? - Sirkah zapytała. - Skąd ja wiem? Ty też się niedługo dowiesz, jak cię za niego wydadzą. To zboczeniec! Wiesz, jakie on orgie urządza w swoim zamku! Ale to nie wszystko... - Cicho, Soraja! Masz niewyparzony język - jedna z istot wtrąciła zdenerwowanym głosem. - Nie wyjdę za Falkira. - Ty nie będziesz mieć nic do gadania. To są układy polityczne - tak oni to nazywają - znowu mówiła istota zwana Sorają. - Przehandluje cię twoja wspaniała rodzinka za wpływy i ziemie. - Mówiłam już, że za niego nie wyjdę! - Wolisz tego szerga? Przykleił się tak do ciebie, że myślałam, że zaraz wybuchnie. Wiesz jakiego on musi mieć... - reszty Hargar już nie dosłyszał. Odległość była zbyt duża, a one zaczęły się wszystkie głośno śmiać. Z wyjątkiem Sirkah, jej do śmiechu nie było. Gdy tylko spotkał się z tropicielką, Hargar powtórzył jej zasłyszaną rozmowę, domagając się wyjaśnień i Elnis nie miała wyboru. Musiała co nieco szergowi o tych sprawach powiedzieć. No ładne niewiniątka, pomyślała. - Pieprzone dziewice! - nie mogła się powstrzymać, zaklęła pod nosem, gdy Hargar wymienił wszystkie słowa, które go zainteresowały i których znaczenie chciał znać. I o słowo na "p" Hargar również zapytał, zanim jeszcze przekleństwo nie zdążyło zaschnąć tropicielce na ustach. Mozolnie jej to szło. Nie chciała zbytnio brnąć w szczegóły, ale Hargar pytał, więc wyjaśniła mu znaczenie słów: adorator, dziewica i cnota. Gorzej było ze słowami orgia i zboczeniec, lecz gdy i przez to przebrnęła, pomyślała, że już ma tę rozmowę za sobą. Ale nie, Hargar miał jeszcze jedno pytanie. Zapytał, co słabe istoty miały na myśli mówiąc, iż myślały, że on zaraz wybuchnie i musi mieć... No właśnie! Co musi mieć? - Marzy im się - Elnis tylko odpowiedziała. Hargar dalej nic nie wiedział. Zrobił bardzo głupią minę. - No, rusz głową, Hargar! Już powinieneś wiedzieć, o co chodzi. To, o co pytasz, wiąże się z tym, o czym mówiliśmy wcześniej. - Aha... - już dalej o nic nie pytał. Sirkah
czuła się bardzo głupio. Nie dość, że wpadła na potwora, który tak niespodziewanie
wyszedł z ciemnego przejścia, że omal się dotkliwie nie potłukła, jeszcze
na dodatek czarny stwór ją złapał i, na domiar złego, nie za bardzo zamierzał
puścić. A przy tym jeszcze usłyszała okropny głos, gdy szerg warknął -
na szczęście nie do niej, tylko do siebie. A jak przerażająco wyglądał!
One mogły z niej kpić. One nie popatrzyły, jak ona, bestii w oczy. W żółte,
okropne i dzikie oczy potwora. One nie miały przed sobą połyskujących
w promieniach słońca białych kłów, które znalazły się tak blisko niej,
że dotykały twarzy. Ich oddech nie mieszał się z oddechem czarnego stwora,
Nie czuły unoszącej się w rytm ich własnych oddechów klatki piersiowej
szerga, do której ją przyciskał. Nie czuły pazurzastej łapy zagłębiającej
się we włosach. A Sirkah wszystkiego doznała i wszystko poczuła. Była
przerażona. Znalazła się zbyt blisko czarnego stwora. I o dziwo, stwór
ją puścił, gdy tego zażądała, a ona nie uciekła ze strachu, gdzie ją oczy
poniosą. Nie mogła, zbyt była dumna. Powiedziała sobie: nie będę uciekać
przed tobą, obojętnie kim jesteś. Nie starczyło jej już jednak na tyle
odwagi, by go minąć. Sirkah zawróciła, a przez to nieopatrznie naraziła
się na kpinę, nie na współczucie, czego mogła się spodziewać po swoich
przyjaciółkach. One nic nie rozumiały. Nic nie zrobiły, by doszła do siebie,
tylko jeszcze bardziej ją zmięły i przydeptały, mówiąc o Falkirze. A czarny
potwór? Był duży i patrzył złym wzrokiem, lecz nie miał zamiaru jej skrzywdzić.
Przynajmniej nie dał tego po sobie poznać. Trafili na siebie zupełnie
przypadkowo. Sirkah wpadła na niego, bo idąc przed siebie zbyt była zamyślona,
by go w porę zauważyć. On zresztą też - pomyślała. Najwyraźniej potwór
również potrafił się zamyślić. A jeśli tak rzeczywiście było, miał niesamowity
refleks łapiąc ją, po tym jak się boleśnie o niego obiła i następnie omal
nie uderzyła ponownie (tym razem o kamienny mur).
|