| Tło jasne |
|
RZEŹNIA
( powrót do fragmentów ) Valnir już nie zdążył. Teraz mógł tylko patrzeć na to, co się działo i mieć nadzieję, że Wodzowi Wojennemu uda się wrócić, bo Wark wybrał sobie tych najświeższych, największą dzicz, nie uznającą nikogo nad sobą. Dla nich liczyła się tylko brutalna siła, a schodzący samotnie pomiędzy nich wojownik był łakomym kąskiem, każdy chciał go zabić. Lecz Valnir nie potrafił tylko stać, patrzeć i czekać. Wziął od szerga nadzorującego tę część sztolni całą broń, którą ten miał przy sobie i ruszył za Warkiem. Valnir nie miał takich dylematów jak Penak. Dla niego to było tylko mięso, a nie Szerglvar, którzy mieli zostać wojownikami Szindar. Wark był najważniejszy. Brutalnie wycinał sobie drogę. Nie oszczędzał nikogo, kto mu ją zastąpił. Przebił się w samą porę. Wark był otoczony ze wszystkich stron. Mając przy sobie tylko nóż, siał prawdziwe spustoszenie. Ale do czasu, myślał Valnir, zaraz mu któryś skoczy na kark. Wystarczy, że przejedzie ostrym pazurem po tętnicy i będzie już po nim. Dobrze, że jeszcze nie wiedzą, jak najskuteczniej zabijać. Za to Wark dobrze wiedział. Uzbrojona w pazury łapa zawsze trafiała do celu, nóż przebijał brzuch albo sprawnym ruchem podcinał gardło lub tętnicę pod pachą, wbijał się w kark lub tchawicę. Szerg pięścią miażdżył gardło, wbijając grdykę w kręgi szyjne. Nie tak jak istoty, które uderzały w szczękę. Wark robił to po to, by od razu zabić. Gdy uderzył w przeponę, nie musiał już poprawiać, a łokciem wybijał całą żuchwę, przy okazji ją łamiąc - nie było już co nastawiać. Nie miał czasu na skręcanie karków, zbyt wielu ich było. Wark coraz bardziej krwawił, ich pazury orały mu skórę. Ten, któremu udało się w niego wbić kły, zginął na miejscu - jego głowa znalazła się zbyt blisko od noża Warka. Drugiemu, który go zaatakował, Wódz Wojenny wybił zęby kolanem, wbijając je w górną szczękę. Valnirowi udało się dotrzeć na odległość kilku kroków od Warka, krzyknął i rzucił mu swój miecz (ten od nadzorcy miał cały czas w użyciu). Wódz Wojenny złapał miecz w locie. Nawet nie zdążył chwycić go za rękojeść, już musiał wbić głowicę w miejsce pomiędzy uchem a górną częścią żuchwy atakującego go szerga - bardzo wrażliwe miejsce. Valnir do niego dotarł. Teraz oboje oczyszczali drogę powrotną, wycinając ją mieczami. Wycofując się, osłaniali sobie nawzajem plecy. Zostawiali za sobą trupy i dogorywających w kałużach krwi tych z atakujących, którzy nie mieli tyle szczęścia, by zginąć na miejscu. Penak
zaklął pod nosem. -
Co ty najlepszego robisz?! - Valnir syczał Warkowi do ucha. Nie chciał,
by Penak wszystko słyszał. - Zostawiłbyś Hargara samego w łapach Jednookiego!
|