| |
"Dług"
Opowiadanie czeka w szufladach redaktorów pism fantastycznych, dlatego jeśli Drogi Czytelniku chcesz wiedzieć, czy Sokół z Orhan-dar spłaci dług i co stanie na przeszkodzie, aby dotrzymał słowa, musisz uzbroić się w cierpliwość.
Prezentuję fragmenty opowiadania:
Righan zrzucił ubranie i wszedł do wody. Była lodowata, ale nawet nie drgnął. Podpłynął pod wodospad i wynurzył się. Bicze wodne zaczęły chłostać mu plecy. Nie zmrużył żółtych ślepi, mimo że spieniona woda zalewała twarz. Długie włosy przykleiły się do karku, więc je odgarnął, zaplótł wokół szyi i przełożył przez ramię. Rozglądał się wokół, jako że nigdy dotąd nie widział tak dziwnego miejsca. Woda wypełniała duży basen. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że przepływała przez sporych rozmiarów wysoką komnatę, wypływała ze ściany i tworząc wodospad, wpadała do basenu. Righan z niedowierzaniem patrzył, jak po przeciwnej stronie komnaty znika w ścianie z niebieskiego kamienia.
Woda ciągle płynęła. Otwór był czarny i głęboki, a mur - ciemnoniebieski. Righan powoli zapominał, gdzie się znajduje. Widział przed sobą ogromne pole bitwy. Nie, to nie było pole bitwy, tylko miejsce rzezi. Pole zasłane trupami. Płynącej strumieniami krwi. Ciemny szkarłat niknął w szarej skale. Ciała rozrzucone były na dużej przestrzeni. Ciała ludzi: związanych, skutych, naznaczonych uderzeniami batów, pociętych ostrzami mieczy.
Righan padł na kolana, odpędził od trupa tłuste muchy i położył dłoń na jego ramieniu. Poczuł pod palcami gęstą i lepką maź. Posoka skleiła martwej istocie włosy. Urgur zdziwił się: były miękkie i jedwabiste. Nigdy nie dotyka ł niczego podobnego.
- Nikt nie przeżył. - Grinar podszedł do towarzysza, chude ptaszysko uskoczyło spod jego nóg, zatrzepotało skrzydłami, zaskrzeczało i ciężko wzbiło się w powietrze.
- Dlaczego wszystkich wyrżnęli? - Righan popatrzył pytająco na Ginara.
Wojownik wzruszył ramionami.
- Zwykła rzecz, jak to na wojnie.
- Na wojnie?!
- Jesteś jeszcze młody, bardzo młody. Niewiele widziałeś. Dogar musiał porzucić łup, inaczej Baradar by go przejął. A tak... trupy nie mają żadnej wartości. Baradar nie będzie ich targać ze sobą, zbyt daleko się zapuścił. Righan odwrócił ciało na wznak. Było lekkie i drobne. Istota nie miała twarzy tylko czerwoną maskę zakrzepłej krwi. Przesunął po niej ręką. Kciuk wpadł w pusty oczodół. Istota jęknęła.
- Żyje!
- Szkoda zachodu, za chwilę zdechnie.
Righan nie zwracał uwagi na słowa towarzysza. Dokładnie obejrzał ranną kobietę.
- Miała szczęście. Straciła tylko oko, a ostrze pocięło jej twarz. Nic więcej.
- Nic więcej? - Grinar przyklęknął przy młodym wojowniku. - Przecież wiesz, że one są słabe. Zmęczenie jest dla nich równie zabójcze jak uderzenie mieczem.
- Zmęczenie jej nie zabije. Nie po to uniknęła śmierci, by teraz zdechnąć - Righan podniósł bezwładne ciało i zarzucił je sobie na ramię. - Chodźmy stąd, psy Dogara mogą w każdej chwili wrócić po ścierwo.
- Ale jej już nie dostaną.
- Nie dostaną - potwierdził Righan.
Urgurowie dołączyli do towarzyszy i ruszyli w dalszą drogę. Wysokie i zwaliste postacie zaczęły się stapiać ze skałą. Pole usiane trupami zostało daleko w tyle. Szara skała zmieniła się w niebieski kamień. Righan oprzytomniał. Zbyt długo przebywał w lodowatej wodzie. - Psy Dogara mogą w każdej chwili wrócić po ścierwo - rzekł do siebie i wyszedł z basenu. - Co ja mówię? Przecież jestem w Orhan-dar, nie w przeklętym Norderad. - Sięgnął po świeżą tunikę. Nawet nie zauważył, kiedy mu przyniesiono ubranie na zmianę. Założył tunikę i przypiął pas z mieczem.
Udał się na naradę.
Oblężenie
Czarna fala ruszyła do przodu. Na jej spotkanie poszybował deszcz strzał, ale nie mógł jej powstrzymać, popychane przez nią ogromne drewniane konstrukcje wolno, ale nieubłaganie sunęły ku wysokim i grubym murom. Duże i ciężkie tarcze chroniły czarnoskórych wojowników. Żółw tracił pancerz, lecz w miejscach, gdzie powstawały wyłomy, płyty ponownie się zwierały.
Haki zwolniły cięciwy. Długie strzały wystrzeliły z murów Norderad. Minęły się ze strzałami, które wypadły z balist. Płyty nie zwarły się już tak szybko. Nie zapełniły się wyłomy. W machiny uderzyły kule ognia. Płonące pociski nie chybiły. Wbiły się w mokrą i grubą skórę. Zapłonęło drewno. Zaskwierczało. Woda zalała katapulty. Czarna fala jednak nadal płynęła ku murom. Ku głębokiej fosie.
Z murów posypał się deszcz kamieni. Rozgrzany olej lał się z olbrzymich kadzi i spływa ł na czarnoskórych wojowników. Fosę zasypały gałęzie i wypełniły trupy. Woda wypłynęła i zmieszała się z płonącą oliwą.
Olbrzymie drabiny przypadły do murów. Odpadały - jedna po drugiej. Spadały z nich czarne postacie. Ciała natychmiast ogarniały płomienie. Ogień gasiła kolejna warstwa trupów, te zaś zalewała następna fala oliwy i przygniatała lawina kamieni.
Już nie było fosy, tylko podkład z trupów. Pomost z martwych dla żywych. Droga dla nacierających...
...
Olbrzymie głazy nieustannie waliły w mury twierdzy, krusząc wielkie kamienne bloki. Cięciwy balist jęczały głucho, wtórując naciąganym wciąż linom. Zagłuszył je dopiero ulewny deszcz.
Przedpole zmieniło się w breję, błoto chlupało pod stopami. Woda mieszała się z krwią, tworząc brunatną maź. Jednak deszcz nie ugasił pożarów, które szalały za murami Norderad. Płonęły składy. Nie tylko Dogar zgotował swym wrogom piekło. Tarany ciągle uderzały w mury, w których szczerzyły się ogromne wyrwy. Główna brama Norderad trzęsła się w posadach i zaczęła pękać. Szergowie z urgurami szykowali się do ostatecznego szturmu.
Brama trzasnęła i padła z hukiem.
Urgurom przypadł zaszczyt szturmowania Norderad. To właśnie oni jako pierwsi mieli wedrzeć się na mury. I to oni mieli ponieść największe straty. Righan szedł z przodu. Szedł, a później biegł - coraz szybciej i szybciej.
Strzały świszczały mu koło uszu, towarzysze padali, on jednak parł do przodu. Nie miał już tarczy, stracił hełm, wygiął mu się napierśnik, a kolczuga była cała w lepkim błocie - bardziej lepkim od mokrej ziemi, bo zmieszanym z potem i krwią.
Mury rosły w oczach. Otwór po bramie był coraz bliżej. Szturmujących czekała jednak niespodzianka.
Jeśli dobrnąłeś do tego miejsca, opowiadanie cię wciągnęło. I już wiesz, że wiele tekstów, które chciałbyś przeczytać, mogą nigdy nie ukazać się na papierze. Jest to przykre i różne są przyczyny, dlaczego tak się dzieje, no cóż... zapraszam do okienka "Kontakt" i kącików :"Listy", "Recenzje". Może będziesz pierwszą osobą, która weszła na moją nowiuteńką i dziewiczą stronę, i podzieli się uwagami na temat zamieszczonych na niej tekstów? Lub zaistnieje w Kąciku Pisarza? Bo jest to miejsce dla osób takich jak ja, tych które piszą.
Monika
( góra )
 |
|
Powrót |
|
|