Tło ciemne
 


DLACZEGO?
( powrót do fragmentów )
Elnis zamarła. Zniecierpliwiony gwardzista delikatnym szturchańcem popchnął ją do przodu. Nogi ponownie zaczęły ją nieść. Zbliżała się do Nich, do najprawdziwszych Szerglvar! Gwoli ścisłości - Czarnych Szerglvar. Myślała, że to potworna mara. Spotkanie Wojowników Ciemności w Erg graniczyło z niemożliwością, a raczej z cudem, ale to była najprawdziwsza rzeczywistość.
Przystanęła, gdy znalazła się w jednej linii z szergami. Za plecami czuła obecność gwardzisty Valada, z boku dochodził ją smród Ciemności. Charakterystyczny, podobny do zapachu pograniczników, którzy spędzali czas przy ogniskach, lecz inny, bardziej ciężki. Przypominał słodkawy odór zakrzepłej krwi.
Ukradkiem rzuciła spojrzenie na Saniego. Miała nadzieję, że przynajmniej tą drogą zorientuje się, o co w tym wszystkim chodzi. Twarz krasnoluda była bardzo niewyraźna. Nic dobrego się nie szykuje, pomyślała.
- Bliżej, bliżej - Valad skinął na nią ręką. - Chciałbym przedstawić wam naszego najlepszego zwiadowcę. Przepraszam, zwiadowczynię.
Gdy Elnis podeszła do Valada, zmierzyła go ponurym wzrokiem, bardzo niezadowolona z sytuacji, w której ją postawił. Dosłownie - postawił.
- Pokaż się naszym gościom - w głosie władyki czaiła się agresja. Mówił z wyczuwalnym zniecierpliwieniem. Nie podobał mu się wyraz twarzy Elnis.
Miała spuszczone oczy, gdy powoli odwracała się na pięcie. Przenosiła spojrzenie do góry, na szerga, który stał najbliżej. Nagolenice, muskularne uda, kolczuga, dłonie z zakrzywionymi pazurami, u pasa zwisał mu ciężki miecz, czarne płyty pancerza okrywały potężną klatkę piersiową. Podobne strukturą i grubością do końskiej grzywy włosy opadały na naramienniki, które zakrywały szerokie ramiona. Nie zdawała sobie sprawy, jak duże zainteresowanie zebranych wzbudzał widok jej smukłej, zgrabnej sylwetki na tle wysokiego, masywnego, ciężkozbrojnego Szerglvar. Aby spojrzeć mu w twarz, musiała zadrzeć lekko do góry głowę - lekko, bo odległość między nimi zmniejszała dysproporcję wzrostu. Znała tę twarz i te rysie, żółte oczy!... Nie patrzyły na nią wrogo, raczej z zainteresowaniem. Wygląd szerga był możliwy do przyjęcia, nie budził takiej odrazy jak wygląd kargów. Zakrzywione kły, które wystawały spod warg, robiły nieprzyjemne wrażenie. Nawet pokojowo nastawiony, nie mógł ukryć pierwotnej dzikości - w tej chwili okiełzana, tkwiła w nim zbyt głęboko. Zdradzał go błysk, który czaił się w głębi ślepi i lekko wydęta, drgająca dolna warga. Gdy wciągał przez nozdrza powietrze, falujące płuca rytmicznie unosiły potężną klatkę piersiową. Lecz największą obawę budziła przebijająca przez wzrok bestii wroga, obca inteligencja.
Elnis nie dała się zmylić pozorom. Ona widziała ich w bitewnym szaleństwie, widziała, jak mordują. Valad z resztą dworu myślą, że można się z Szerglvar dogadać. Nie wiedzą, w jak ogromnym są błędzie!

Był w pełni zadowolony z obrotu sprawy. Głupie istoty uwierzyły we wszystko. Szybki przegląd zebranych na sali upewnił go, że nie będzie żadnych przeszkód. Nie było tu nikogo ze znanych mu wrogów. Szpiedzy ukryci wśród licznie przybyłych podróżnych donieśli, że w grodzie jest dużo doświadczonych pograniczników, ale tu na sali było tylko świeże mięso. Tylko krasnolud stanowił problem. Tutaj nie miał jednak za dużo do powiedzenia, bo był krasnoludem. Te głupie istoty nie słuchają mądrzejszych od siebie.
Wark zażądał, by przyznano mu najlepszego zwiadowcę na pograniczu. Chciał w ten sposób zmierzyć poziom ich głupoty. Rada miała rację, przebiegłością nie dorastają Szindar nawet do pięt. Nie był spryciarzem z Rady. On zajmował się tylko wykonaniem tego, co zaplanują, ale i tak był przeciwnikiem, z którym słabe istoty nie mogły się mierzyć...
Zabawa dopiero się rozpoczęła.
...
Nareszcie ich spojrzenia spotkały się ze sobą. No tak, jak mógł zapomnieć! Ona też go poznała.
Stali naprzeciwko i przyglądali się sobie wzajemnie. Starał się jej nie przestraszyć. Wiedział, że istoty przeraża widok Szindar. Może jeszcze jedno małe doświadczenie? - zapytał sam siebie. Nie, nic z tego - odpowiedział sobie od razu. Instynktem dzikiego stworzenia wyczuł głęboką nieufność i wrogość Zielonookiej.
Szybko przeprowadził chłodną kalkulację: zbyt nieufna, niezadowolona z obecności Szerglvar w grodzie. Byłaby przeszkodą, lecz gdy zabiorą ją ze sobą, nie będzie stanowiła żadnego zagrożenia, jej znajomość terenu i rozłożenia sił wroga może się przydać.

- Zgodnie z życzeniem, przydzielam wam tego zwiadowcę na czas wyprawy do Beriz - Valad dokończył oficjalnym tonem.
Odwróciła się w jego kierunku. Zmięła w ustach przekleństwo.
- To rozkaz, Elnis - dał do zrozumienia, że nie życzy sobie dyskusji na temat przydzielonego zadania.
- Chromolę taki rozkaz! - nie wytrzymała.

Jedno musiał im przyznać. Zabawne z nich stworzenia. Był bardzo ciekaw, co się dalej stanie. Jak zareaguje Valad na tak rażący przejaw nieposłuszeństwa okazany w obecności swych podwładnych oraz Szindar?

Valad zbladł, na skronie wystąpił mu zimny pot. Co Szerglvar pomyślą o jego pozycji widząc, że nie potrafi wymóc posłuszeństwa na zwykłym zwiadowcy? Zaczną go lekceważyć, uznają za mało ważnego, zaczną się zastanawiać. Jeśli nie potrafi wyegzekwować wykonania rozkazu na dowódcy małego oddziału, jak potrafi narzucić zdanie reszcie żołnierzy? Co robić? Gdy wybuchnie, pomyślą, że w ten sposób ukrywa słabość.
- Zapomniałaś o obowiązku posłuszeństwa? Podjęłaś służbę. To zobowiązuje do wykonania każdego rozkazu, jaki wydam. Nieważne, czy się to podoba, czy nie. Zapomnę, co przed chwilą usłyszałem. Rozumiem, że niespodziewany widok naszych gości mógł przytłumić ci umysł.
Sięgnęła ręką do pasa. Bardzo wolno wyciągnęła krótki sztylet ze znakami Valada na głowni. Miała na względzie fakt, że każdy gwałtowny ruch będzie zrozumiany przez straż jako zamach na pana tego zamku.
- Wypowiadam służbę - pociągnęła w dół ręką, ciskając sztylet na kamienną posadzkę.
Valad poderwał się zza stołu.
- Czy wam wszystkim rozum odebrało?!!! - krzyknęła do zebranych na sali. - Nie widzicie, co się tu dzieje?! Paktujecie z szergami! Tylko odwrócicie się do nich plecami, poderżną wam gardła! Ja mam ich poprowadzić do Beriz?!!! Lepiej od razu otwórzcie im bramy Erg i poddajcie wszystkie forty!

No, no, druga rozsądna istota, dwoje to już tłok. A mógł jej poderżnąć gardło w Usgur, oszczędziłby sobie teraz kłopotu. Jednak nie, przynajmniej się rozerwie. Wszystko szło tak łatwo, że stawało się nudne. Zielonooka zapewniała odrobinę rozrywki.

- Aresztujcie ją! - krzyczał Valad.
Straż otoczyła Elnis.
...
Gwardziści odprowadzili Czarnych Szerglvar do pilnie strzeżonej części zamku. Powodem silnego obstawienia strażą miejsca ich pobytu nie była bynajmniej obawa przed szergami. Prawdziwa przyczyna tkwiła w chęci ukrycia ich obecności w Erg. Przybyli do grodu przed wschodem słońca, przed wschodem słońca mieli też opuścić mury.
Wark ściągał blachy. Valnir, który mu pomagał, słuchał uważnie:
- Mamy czas do zmierzchu. Możemy przez chwilę odpocząć. W nocy czekają mnie odwiedziny. Przed wschodem bądźcie gotowi.
Kompan Warka odłożył ściągnięte części zbroi.
- To wszystko.
Valnir wyszedł.
Pozostał w kolczudze. Pas z mieczem rzucił na duże łoże. Zaraz potem sam zwalił się na nie. Jęknęło pod jego ciężarem. Chwilę patrzył na bogato zdobiony sufit, później zamknął oczy. Jak bardzo świat ludzi różnił się od świata Szerglvar, pomyślał. Część istot żyła tak wygodnie, że ulegała fizycznemu upadkowi.
Valad chciał zrobić na szergach wrażenie, dlatego udostępnił im najlepsze komnaty dla gości. Były one również pomieszczeniami zapewniającymi dyskrecję. Chronione wewnątrz, z oknami, które wychodziły na zacienioną ścianę części muru obronnego - Wark był zadowolony. Czekał na zapadnięcie zmierzchu.
...
Usłyszał ciche skrobanie po murze. Spodziewany gość właśnie przybywał. Nie spiesząc się, wstał z łóżka i podszedł do okna. Uchylił je. Nie musiał długo czekać, po chwili z okiennego parapetu zeskoczył na posadzkę komnaty niski, przygarbiony stwór o pomarszczonej, ciemnoszarej skórze. Szerg odszedł od okna i usiadł na stojącym obok łoża krześle z wysokim oparciem. Stwór przykucnął u jego stóp na czterech łapach. Były zakończone mocnymi, zakrzywionymi pazurami, które umożliwiały wspinaczkę po pionowych ścianach.
- Przynoszę wieści od Zorgi, Panie - z gardła szarego stwora wydobywał się świszczący syk. - Wszystko zgodnie z planem. Za miastem oddział na pozycji. W mieście spokój. Wrogowie uśpieni.
- Czy Zorga jest pewien, że wrogowie niczego się nie domyślają?
- Zorga przekazuje, że możesz być pewny, Panie. Gdy będziecie opuszczać mury, powieszą w więzieniu zwiadowcę.
- Zorga ma dokładne informacje.
- Do twych usług Warku, Wodzu Wojenny Szindar - zasyczał stwór.
- Bardzo dokładne informacje.

( powrót )


  Powrót