Tło jasne
 


ŁAŹNIA
( powrót do fragmentów )
Anija rozglądała się po szerokich korytarzach, którymi prowadził ich dworzanin. Spoglądały na nią surowe i zimne oczy odzianych w bogate stroje kobiet i mężczyzn stojący w złoconych ramach. Na ścianach wisiały również wieloramienne świeczniki i gobeliny, które przedstawiały sceny polowań. Anija zerknęła na Vrana, miał na twarzy wyraz pogardy, a zarazem rozbawienia. Szerg patrzył na ogromne niedźwiedzie przebijane włóczniami. Nagle się zatrzymał, Anija wyjrzała mu przez ramię. Człowiek rzucał się z nożem na olbrzymiego płowego stwora, który miał kły długości jej przedramienia.
Vran wybuchnął śmiechem.
- Dlaczego jest ci tak do śmiechu, szergu? - Anija nagle usłyszała za plecami. Odwróciła się. Stał przed nimi ubrany w czarne szaty wysoki i szczupły człowiek o skroniach pokrytych siwizną.
- Jego Wysokość Namiestnik - dworak bąknął zaskoczony i zgiął się wpół. Zefar zaledwie skinął głową, Vran nie zrobił nawet tego. Anija niezgrabnie dygnęła i pochyliła głowę.
- Dlaczego jest mi tak do śmiechu? Nawet szerg nie staje naprzeciwko płowowłosego tygrysa tylko z nożem w ręku, Namiestniku. Nie mówiąc już o szablozębnych bestiach pokrytych srebrnym futrem, które żyją na Północy. My zakłuwamy je włóczniami. I tylko najlepsi spośród nas potrafią to zrobić włócznią, a nie kozikiem, który ten człowiek trzyma w dłoni!
- Tak bardzo jesteś przekonany o wyższości swojej rasy?
- Jestem. I nie bez powodu.
Szpakowaty mężczyzna uśmiechnął się.
- Spotkamy się na audiencji - rzekł i odszedł od nich.
Nie podążali już korytarzami, zeszli po prowadzących w dół schodach, a po chwili dworzanin zatrzymał się przed dużymi drzwiami. Położył rękę na mosiężnej klamce i otworzył je. Przepuścił Aniję przodem.
- To ta... łaźnia? - bąknęła.
- W rzeczy samej, Pani, tak wygląda łaźnia - dworzanin odpowiedział prowincjuszce pełnym wyższości głosem.
Anija nie zdążyła się nawet rozejrzeć po olbrzymiej sali, bo opadły ją łaziebne. Nie protestowała, kiedy ściągnęły z niej płaszcz. Podprowadziły ją do ławy, która znajdował się pod ścianą z różowego marmuru, poprzecinanego srebrnymi nitkami. Kiedy usiadła, ściągnęły jej z nóg buty do konnej jazdy o długiej cholewie. Później znowu musiała wstać. Rzuciły się na jej suknię. Anija poczuła się skrępowana, rozebrały ją do naga! Nie czekała aż znowu ją opadną, tylko zeszła po marmurowych stopniach do wody. Była ciepła. Zanurzyła się po szyję i podpłynęła do niewielkiej fontanny, a stamtąd zaczęła obserwować Zefara i Vrana. Żołnierz, tak jak i ona, padł ofiarą natrętnych dam służebnych, a teraz nagi zanurzał się wodzie.
- Zostawiły go sobie na deser - Zefar zaśmiał się i podpłynął do niej.
Anija widziała tylko głowę Vrana, którego wysoka postać górowała nad otaczającymi go kobietami. Dostrzega pas z przymocowanymi do niego pochwami z mieczem i sztyletem, jak wędruje pomiędzy kobietami, a później przyszła kolej na nagolenice, buty, kolczugę, tunikę... - przecież już jest nagi! Ale one nadal go otaczały i szczebiotały cieniutkimi, głupimi głosikami! Tego było już Aniji za wiele. Dostrzegła włosy Vrana w szczelinie, która utworzyła się pomiędzy kobietami. Przekładały je sobie pomiędzy palcami i przysuwały do nosów. - Obwąchują go jak suki z cieczką! - w Aniji zawrzało. W końcu Vranowi udało się przedrzeć przez szczelny kordon, jeszcze tylko kilka dłoni łapiących go w pasie i zsuwających się po nagim torsie, pośladkach, udach, i... Vran bohatersko wyrwał się z okrążenia! Dotarł do wody!
Vran zniknął pod wodą. Anija dostrzegła czarny, rozmazany kształt, który zmierzał w stronę fontanny. Szerg wynurzył się tuż przy niej.
- Nie spieszno ci było uwolnić się od nich - Anija burknęła.
- Mnie rozebrały bez śmiechów i chichów - wtrącił Zefar - tak szybko, jak tylko mogły, i opadły go niczym szarańcza.
- Żal ci, Zefar? - Vran błysnął zębami w uśmiechu.
- Im większa paskuda, tym bardziej przyciąga kobiety - Zefar odparował.
Vran znowu zanurkował. Tym razem wynurzył się przy małym wodospadzie, który spadał ze spłaszczonej głowy węża morskiego. Wyrzeźbiony w niebieskim kamieniu ogon zawijał się przy brzegu basenu i przecinał kaskadę wody niczym włócznia.
Anija odwróciła wzrok od nagiego Vrana, co innego przykuło jej uwagę. Okazało się, że basen, do którego weszli, nie był bezpiecznym miejscem. Natrętne damy znowu ich dopadły, dwie z nich zaczęły szorować Aniję i Zefara.
- No nie, człowiek nawet nie może się sam umyć! - prowincjuszka była oburzona i z kwaśną miną zaczęła znosić zabiegi łaziebnej. Zefar nie miał kwaśnej miny, nadstawiał się ze wszystkich stron. Kiedy łaziebna skończyła, Anija odetchnęła z ulgą i spojrzała na Zefara. Był niepocieszony, kobieta oddaliła się od niego. Za to Vran... - Anija zaklęła i ruszyła w jego stronę. Opierał się o brzeg basenu, szerokie ramiona rozpostarł na niebieskim ogonie. Miał przymknięte oczy i wyraz błogości na twarzy. Anija dostrzegła białe kły, które wystawały spod górnej wargi. Olbrzymia klatka piersiowa falowała, brzuch był zanurzony w wodzie.
Podpłynęła do niego. Nie zareagował. Dziwne, pomyślała. A później wykrzywiła się jeszcze bardziej. Oczy Aniji rzucały gromy, gdy zanurzała dłonie w wodzie.
Zefar ryknął śmiechem, zagłuszając pełne bólu piski. Anija wyciągnęła z wody włosy, zaraz potem pojawiły się dwie głowy. Mocno szarpnęła, jeszcze większy pisk, a później były uderzenia kolanem w zgrabne zadki.
- Wynocha! - Anija krzyknęła i poprawiła ręką. Jedna z łaziebnych padła nosem w wodę, druga zdołała na czas czmychnąć.
- Ty!.. ty... Zboczeńcu! - Anija stała przed Vranem, woda z wodospadu spływała jej po nagich piersiach.
- Trzeba było go lepiej pilnować. - Zefar skręcał się ze śmiechu. - Przyszłyby do mnie.
- O co ci chodzi, Ani? - Vran miał minę niewiniątka. - One tylko robiły, co do nich należało.
- Co... co... co do nich należało? - Anija zacisnęła dłonie w pieści.
- O... jesteśmy zazdrośni - Zefar zdołał wydusić z siebie, przewracając się w wodzie z jednego boku na drugi. - Nie martw się, Anija. Ja też jestem... zazdrosny.
- Ty się nie odzywaj, ZEFAR!
- Jesteś zazdrosna o szerga, Ani? - Vran uśmiechał się od ucha do ucha i dalej rozpierał na niebieskim ogonie.
- Ty też się nie odzywaj, VRAN!!! Zamknijcie się obaj! - Anija wyszła z wody i wyrwała z ręki służebnej grubą tkaninę.
- Pani, włosy.
- Żadne włosy! Sama je wytrę. A WY, marsz stąd! Wszystkie!!!
- Oj, długo będziesz musiał dobruchać - Zefar rzekł przyciszonym głosem do Vrana. - A ja będę przez ciebie cierpieć! Lepiej zrób jej dobrze tak szybko, jak się da, bo z łaźni klapa, a tak ciekawie się zapowiadało.
- Cóż, cywilizacja - Vran wzruszył ramionami i zanurkował.

( powrót )

  Powrót